

W tym tropie kulturowym znajdziesz:

Opowieść o wielkopolskiej ludowej architekturze drewnianej i Wielkopolskim Parku Etnograficznym w Dziekanowicach.

Przewodnik antropologiczny szlakiem wielkopolskiej architektury drewnianej z tropami kulturowymi, pomysłami na dodatkowe atrakcje i kolejne wyprawy (.PDF).
Józek przeciera oczy ze zdumienia. Raz, drugi. Wciąż nic. Zdarzało mu się wprawdzie zapomnieć przy flaszeczce, ale nigdy tak, żeby mieć zwidy. Wsi też nie pomylił, nadal jest w Sokołowie Budzyńskim. Chwiejąc się lekko, mlaska, wciąga powietrze i mocno zaciska powieki, żeby po chwili z nadzieją je otworzyć. Lecz przed sobą widzi nadal tę samą ziejącą pustkę. Karczma zniknęła.
Od 1973 r. podobne tajemnicze przypadki zdarzają się w różnych częściach Wielkopolski. W biały dzień znika z Wierzenicy koło młyńskie, z Godzieszy Wielkich spichlerz, z Wolicy – chałupa. W Goździnie przepada raz trzybudynkowa zagroda, a z Czerniejewa ulatnia się niczym kamfora cała szkoła! Nie zostaje po nich nawet ślad.

Karczma z Sokołowa Budzyńskiego. Fot. Józef Burszta.
Latająca chałupa
Wkrótce enigma dociera do zacisznej wsi Ołobok pod Ostrowem Wielkopolskim. Zanim ludzie się zorientują, ich dzień upływa jak co dzień. Kogut pieje, kury gdaczą, matka uwija się przy owcach, ojciec z synem w polu. Gdy słońce staje w zenicie, czas na zasłużoną przerwę. Stary Marchlewski rozprostowuje zmęczone plecy, na kamieniu kładzie zawinięte w papier kanapki z wątrobianką i termos z kawą zbożową. Spocony jak mysz Pawełek drepce za nim w cień rozłożystej lipy. Ale usiąść pod nią nie zdąży, bo nagle staje jak wryty.
– Tatko, patrz, Staśkowa chałupa w powietrze leci!
– Co ty za głupoty wyga… – sarka ojciec, ale po chwili łapie się za głowę. – Nie może być!
– No toż mówię! Kosmici czy jak?
– Ady, durnyś jest…
– Tatko, cała naprzód, na traktor! Zobaczymy z bliska!

Etnografowie w wiejskiej zagrodzie. Fot. Józef Burszta.
W Pawełka wstępuje niewysłowiona energia. Stary Marchlewski biegnie truchcikiem za synem, za chwilę traktor pędzi już polną drogą. Tumany kurzu wzbijają w powietrze, przesłaniając raz po raz intrygujący widok. Na miejscu tłoczą się gapie. Prawie cała wioska rzuciła robotę i obserwuje dziwowisko.
– Panie, przepraszam! – Stary Marchlewski zdejmuje beret i międląc go w dłoniach, przepycha się przez tłum. – Panie, można wiedzieć, o co tu się rozchodzi?
Rosły jegomość w prochowcu odwraca się powoli, wyciąga z ust przygryzane źdźbło siana. Przez dłuższą chwilę mierzy rolnika przenikliwym spojrzeniem błyszczących oczu i waży słowa.
– Szanowny gospodarzu, otóż porywamy ten jakże cenny zabytek…
Szmer osłupienia przerywa wypowiedź nieznajomego, który jakby tylko na to czekał. Powaga na jego twarzy momentalnie ustępuje miejsca szelmowskiemu uśmiechowi.
– Porywamy ten jakże cenny zabytek w należne mu miejsce – dopowiada, wywołując tym wśród zgromadzonych ołoboczan jeszcze większą konsternację.
– Panie, jakie porywamy, jakie należne miejsce?! – wypytuje nieustępliwie stary Marchlewski.
– Ano, nic Kaziu nie wiesz? Węszył tu jeden taki – szepce konspiracyjnie któraś z okutanych w chusty kobiet. – Niejaki Błaszczyk, podobno, rozpytywał, co to my tu we wsi nie mamy i teraz o…
– Gertruda, zlituj się – upomina ją koleżanka. – Nic nie węszył, on skarbów szukał!
– A widział ktoś z was tu, w Ołoboku, jakie skarby, he? – prycha ktoś pogardliwe.
Niewzruszony dotąd wioskową sensacją staruszek, podejrzanie zadowolony z przybycia zagadkowego jegomościa i jego ekipy, odkłada na bok struganie drewnianego naczynia, wzdycha i milczącym gestem wskazuje na Staśkową chałupę.
– A, to Chrystusa Frasobliwego jeszcze mamy… – rzuca nieśmiało Pawełek.
– To idź do niego módl się o piątą klepkę – syczy ojciec. – Mielesz tym ozorem bez pomyślunku. Całą wieś chcesz im oddać? A wiesz ty, kto to jest? Maszynerii jakiejś nawieźli, panoszą się.
– Daj Boże, żeby i św. Jana nam nie drapnęli… – biadoli do wtóru starowinka, a cała gromada zerka w popłochu na drewniany kościół z przełomu XV i XVI w.

Dr Stanisław Błaszczyk podczas wywiadu terenowego w Ołoboku. Fot. Józef Burszta.
Przysłuchujący się osobliwej wymianie zdań jegomość w prochowcu czerwienieje, z trudem powstrzymując falę frywolnego śmiechu. Nie, kościoła nie drapną, chociaż okaz jak ta lala. Nie wezmą też szachulcowego młyna wodnego z XIX w., który stoi nieopodal szumiącej rzeki Prosny. Odpuszczą sobie również sypiącą się drewnianą chatę, stare ule, kapliczki i wiele innych cudeniek, które aż same pchają się w ręce. To wszystko zostanie tu na zawsze, a przynajmniej tak długo, jak przetrwa mocno już nadgryzione zębem czasu. Z Ołoboku zgarną tylko tę piękną zagrodę i opowiastkę o jej dziejach. Ot, skarby, które tropią po całej Wielkopolsce. Może i uchyliłby gawiedzi rąbka tajemnicy, ale nie pora na tłumaczenia, dyskusje, rozwiewanie wiejskich plotek. Kto wie, ten wie, a reszta pozna prawdę w swoim czasie. Teraz chałtura goni. Trzeba zrobić swoje szybko i skrupulatnie. Rozebrać przeszłość deska po desce, źdźbło po źdźble, kamień po kamieniu. Nie gadać za wiele, brać, co jest i znikać.

Mężczyzna wyrabiający drewniane naczynia i przydrożna kapliczka z figurą św. Walentego w Ołoboku. Fot. Józef Burszta.
Nieznajomy odpycha depczącego mu po piętach starego Marchlewskiego przepraszającym gestem i oddala się na parę kroków w kierunku dziwowiska. Ale opędzić się od ludzi nie może. Tym razem drogę zastępuje mu młoda kobieta. Energicznie gestykuluje, wyciąga coś z wiklinowego kosza. Przybysze są wyraźnie poruszeni, spoglądają to na tłum mieszkańców, to na siebie, kiwają głowami.
– Fiu, fiu! – gwiżdże z uznaniem mężczyzna w prochowcu, oczy znów mu błyszczą, szelmowski uśmiech zdobi twarz. – Dajmy je tutaj. I nikomu na razie ani słowa!
– Ma się rozumieć, panie kolego. – Robotnicy puszczają do niego oko i ładują kolejne łupy na furgon.
– Hej, ostrożnie tam, wyżej podnieście! – wykrzykuje do nich. – A państwa proszę o rozstąpienie się, miejsce na wyjazd potrzebne – dyryguje po chwili zaintrygowaną ciżbą, która posłusznie, choć z lekkim ociąganiem, rozchodzi się na boki.

Chałupa zrębowa z Ołoboku. Fot. Bogusław Linette.
Niebawem mieszkańcy Ołoboku patrzą na odjeżdżającą w siną dal Staśkową chałupę, XIX-wieczną, z bielonymi ścianami i krytym strzechą dachem. Nie wszyscy z nich mają pojęcie, że wraz z chałupą na eskapadę w nieznane ruszyły też robótki Felicji, Janki i Tereni oraz inne unikaty tutejszej tradycji.
– No i dobrze, niech ciągną stąd byle daleko z tym starym próchnem. Nowe idzie, murowane! – rzuca dziarsko jakiś dryblas.
– Może ty kiedy zmądrzejesz, ojcowiznę docenisz – gani go stary Marchlewski.
Wyraźnie posmutniały, zaplata ręce na plecach, wbija wzrok w ziemię, kopie grudkę ziemi. Pociąga nosem.
– Nie znam tej bandy, parę słów ledwo z nimi zamieniłem. Ale słowo daję, Kaziu, oni chcą dla Ołoboku dobrze. – Staruszek od drewnianych naczyń klepie rolnika pokrzepiająco po plecach. – Szkoda, no szkoda, ale Staśkowa chałupa, opuszczona, niszczejąca, dostanie drugie życie. Obiecali.
– Czas pokaże – mówi zamyślony stary Marchlewski. – Może i wyrwana z korzeniami chata z dziada pradziada będzie miała lepiej w tym… Jak to było? Aha: należnym miejscu. Gdziekolwiek to jest.

Etnografowie w terenie. Fot. Zbigniew Jasiewicz.
Drewniane klejnoty
Podobne zniknięcia zabytków z wielkopolskich wsi trwają jeszcze jakiś czas. Wtem wszystko ucicha, by pewnego czerwcowego poranka rozgorzeć niespodziewanie huczną wrzawą w Dziekanowicach. Na miejscu gwar i tłok, jakiego nie widziano w okolicy chyba nigdy.
Następne porwanie? A może jednak tylko kolejna wiejska feta? Nie, nawet na niedzielnym święceniu pojazdów nie było tak intrygującego zbiorowiska. Bo jest tu tajemniczy jegomość ze swoją ekipą w prochowcach i beretach, w tym uznany polski etnograf Józef Burszta. Tuż za nimi żwawo kroczą mieszkańcy, goście, dziennikarze i rozśpiewany orszak zespołu folklorystycznego „Lednica”. Dookoła tej czeredy majaczą zaś postaci iście zdumiewające. Ciche jakieś, niemrawe jeszcze, ale dumne w swojej skromności. A są to co do jednego zagarnięte wcześniej drewniane perły Wielkopolski: karczma z Sokołowa Budzyńskiego, koło młyńskie z Wierzenicy, spichlerz z Godzieszy Wielkich, zagroda z Goździna z domem, stodołą i stajnią, chałupa ze wsi Ołobok, szkoła z Czerniejewa, a do kompletu jeszcze domy podcieniowe z Wolicy i Marianowa, stodoła z Chojnik, trzy spichlerze z Ganiny pod Gnieznem, Dębego koło Czarnkowa i Mikołajewic koło Warty oraz trzy wiatraki!

Przeprawa etnografów łodzią przez jezioro Lednickie (1959). Fot. Józef Burszta.
Cała ta menażeria – drewniana i ludzka – staje w 1974 r. przy przystani promowej nad malowniczym jeziorem Lednica. Jego wody ciągną się wąską wstęgą przez aż 7,3 km i oblewają pięć jeziornych wysp. Na największej z nich, Ostrowie Lednickim, jest grodzisko pierwszych Piastów. Czy to tutaj Mieszko I przyjął chrzest? Niewykluczone. Tysiąc lat później w miejscu owianym legendą znów dzieją się niestworzone rzeczy.
– No, kolego, gratuluję! Wreszcie mamy je wszystkie. – Zażywny mężczyzna w kapeluszu zaciera ręce.
– Nasz Mały Skansen – mówi z dumą drugi, chudy, w okularach, z rozwichrzoną czupryną, o aparycji mola książkowego, obserwując drewniane cuda. – Ale mnie nie gratuluj, bez Jerzego nic by się nie udało.
– Jerzy ma teraz nie lada wyzwanie. Jeszcze trochę wysiłku musimy włożyć w tę naszą zabytkową kontrabandę – stwierdza z przekąsem ten w kapeluszu.
Szeroko zakrojona akcja, rozpoczęta jeszcze w 1948 r., nabiera tempa. Tuż po wojnie w spustoszonym pożogą kraju czają się tu i ówdzie prawdziwe skarby. Przeszłość jest teraz bezcenna, toteż poszukiwacze nie ustają w…
Idź tym tropem dalej
Tropy kulturowe
Odkryj sekrety wielkopolskiej wsi placowej z XVIII–XIX w.: w zagrodzie, chałupie i izbie, w karczmie i kościele.
Zanurz się w chłopski folklor i codzienność: czas pracy, zajęć domowych, odpoczynku, refleksji, zabawy, ludowej twórczości.
Poczuj magię krytych strzechą chałup, budynków gospodarczych i małej architektury z drewna, gliny i kamienia.
Poznaj ludową obyczajowość Wielkopolski – od zamiłowania do prostoty i natury przez sztukę oszczędności po kulturową otwartość.
Obejrzyj najstarszy w Polsce wiatrak z 1585 r., chłopską chyżę z 1602 r. i inne fenomeny wielkopolskiej wsi.
Wyrusz na eskapadę szlakiem drewnianej architektury Wielkopolski i odkryj więcej perełek regionalnego budownictwa.
Atrakcje na szlaku
Zrelaksuj się w urokliwym pejzażu wielkopolskiej wsi.
Przepraw się promem na Ostrów Lednicki śladami pierwszych Piastów.
Odkryj malownicze trasy na piesze wędrówki.
Wybierz się na eskapadę bryczką z panem Janem i jego klaczą Bajką.
Zalicz kąpiel albo plażowanie nad jeziorem Lednica.
Zorganizuj piknik przy wiatrakach z widokiem na jezioro Lednica.
W drogę
Gdzie?
Za ile?
Jak?
Co na miejscu?
Kiedy?
Co jeszcze?